14 sierpnia 2015 r. (wigilia święta Wniebowzięcia NMP) wróciłem samochodem z pracy, tak jak robię to zazwyczaj. W domu okazało się, że o godzinie 21:00 będę musiał odebrać ze stacji w Pruszkowie moją siostrę (spodziewającą się dziecka). Nie chcieliśmy, aby w stanie błogosławionym czekała na pociąg, który w naszych realiach może nie przyjechać. Wyruszyłem, nie wiedzieć czemu wyraźnie straciłem pewność za kierownicą. Mam prawo jazdy prawie osiem lat, jeżdżę codziennie, natomiast wtedy zacząłem się wręcz bać we własnym samochodzie. Za Brwinowem jest taka świetna prosta, na której aż chce się przycisnąć (pomimo, że jest to teren zabudowany 50 km/h). Tego dnia – na tym właśnie odcinku, wyjątkowo zdjąłem nogę z gazu. Czułem się źle w samochodzie. Zamiast 50 km/h jechałem nieco ponad 40. Gdy wjechałem do Otrębus zauważyłem, że samochód jadący z naprzeciwka zjeżdża na mój pas. Widziałem jak odpada jego przedni zderzak. Nie wiedziałem dlaczego, bo w moim samochodzie grała muzyka i sam do końca nie wierzyłem w to, co widzę. Samochód zdawał się jechać prosto na mnie. Pięćdziesiąt metrów przed moim zderzakiem auto odbiło w boczną drogę a ja zdążyłem zahamować.
Wracając z Pruszkowa dowiedziałem się, że sprawcą zdarzenia był taksówkarz, który potrącił motorowerzystę – włączając się nieprawidłowo do ruchu. Najprawdopodobniej był to nieudany manewr zawracania.
A gdybym jechał szybciej…
Kamil
14 sierpnia 2015 roku