Świadectwo Dominika

Bóg Jest Miłością – słowa te są pierwszą myślą, która rozbrzmiewa w mojej duszy.

Nazywam się Dominik jestem skazany za różnego rodzaju oszustwa, groźby, zniszczenie mienia na 6 lat i 8 miesięcy, niedawno doszedł mi kolejny wyrok 8 miesięcy w sumie uzbierałem 15 wyroków. Ale nie jest to absolutnie powód do dumy, bo skrzywdziłem wielu ludzi również mi najbliższych. Pod niejedną osobą ugięły by się nogi gdyby usłyszeli, że pójdą do więzienia na 10 – 15 lat.

Pragnę aby każdy kto czyta te słowa dowiedział się, że Bóg Ojciec zawsze i w każdej chwili czeka na to, żeby do Niego wrócić, że Jest Miłością i wybacza każdemu człowiekowi, który tego pragnie.

Wychowałem się w zamożnej, dość religijnej rodzinie. Moi rodzice się rozwiedli jak miałem kilka lat i zamieszkałem razem z dziadkami.

Do kościoła chodziłem raczej z powodu presji niż z powodu potrzeby serca, czasem przyjmowałem sakramenty, nawet się spowiadałem, nie zawsze, bo tylko częściowo czułem, że źle robię ale nie przejmowałem się tym zbytnio. Coraz bardziej oddalałem się od Boga i od Kościoła. Już w szkole średniej zacząłem palić papierosy i pić alkohol a także słuchać ostrej muzyki rockowej i metalowej w tym Marylina Mansona, który jest zadeklarowanym satanistą. Na studiach zatracałem się w tym co cielesne, liczyło się to co miałem lub mogłem mieć tj. ubrania, perfumy, sprzęt. A także kobiety, uzależniłem się od seksu i od pornografii. Z czasem zacząłem zmieniać coraz częściej partnerki i w tej beznadziejności szukałem szczęścia, ale nic nie dawało mi spokoju, w środku czułem się nieszczęśliwy, coraz więcej imprezowałem. W końcu zaplanowałem ślub cywilny bo myślałem, że może to sprawi, że poczuję prawdziwe szczęście. Boga już w ogóle przestałem szukać. Pomysł ze ślubem rozpadł się wraz ze związkiem jak domek z kart. Poczułem się zagubiony……. Zaczęły targać mną strach, złość, pomieszane z żalem, obwiniałem wszystkich i wszystko po za sobą oczywiście, już przedtem zacząłem brać z początku „imprezowo” i „weekendowo”, brałem kokainę, amfetaminę, mefedron. Po rozstaniu się z narzeczoną całkiem zatraciłem się w nowym nałogu, ćpałem, piłem i ukrywałem to przed wszystkimi – było coraz trudniej bo nałóg kosztował dużo, w pracy zacząłem mieć problemy, brałem zaliczki w końcu wplątałem się w romans z jedną z pracownic-mężatką. Za namową szefów, którzy szukali na nią haka pomogłem im ją zaszantażować za pieniądze, zatracałem się całkowicie w grzechu, czułem, że spadam w otchłań, było mi wszystko jedno co się ze mną stanie.

Przed rodziną nadal grałem, że wszystko jest dobrze. W końcu kiedy straciłem pracę, zadłużyłem się, zacząłem spać w hotelach i uciekać z nich aby uniknąć odpowiedzialności. Trwało to około 8 miesięcy w końcu trafiłem do ośrodka dla bezdomnych, gdzie dobrzy ludzie pomogli mi się pozbierać i przerwać ten krąg przestępstw.

Poznałem tam pewną kobietę z którą na nowo chciałem budować coś trwałego. Jednak moja przeszłość szybko się o mnie upomniała, ukazał się list gończy w Internecie i telewizji. Po bardzo trudnej decyzji zdecydowałem się sam zgłosić na policję, szybko trafiłem do aresztu w Warszawie Służewcu, tam bardzo szybko dowiedziałem się jaka skala przestępstw i wyroków mi groziła. Sądy odwiesiły mi wszystkie wyroki i usłyszałem, że mam w sumie 14 lat pozbawienia wolności, nie załamałem się, czułem, że jestem winny i, że słusznie mnie to spotka….. Coś jednak się zmieniło dokładnie nie pamiętam tego momentu, czułem, że odseparowany od świata zewnętrznego od rodziny, nie jestem sam, czułem, że jest ze mną Bóg jest ze mną Jezus, do którego zacząłem się modlić, prosić aby mi przebaczył, moje złe życie, złe postępowanie. Zacząłem czytać Pismo Święte, chodzić do księdza kapelana a z czasem też na katechezę, pojawiła się iskierka nadziei w moim sercu, poczułem, że moje życie ma sens. Wyspowiadałem się z całego życia, zacząłem przyjmować komunię i wtedy się zaczęło….. . Bóg wyraźnie ma plan na moje życie. Prosiłem Go w modlitwie o to by przejął nad moim życiem kontrolę i zaczęły się dziać w moim życiu cuda.

Rodzina mi wybaczyła, przeprosiłem ich za wszystko. Rozstałem się z nałogiem papierosowym, odbyłem w więzieniu terapię narkotykową, w końcu napisałem do Sądu o wyrok łączny i tu zdarzył się kolejny cud, z 14 lat odjęto mi 7 lat i 2 miesiące a więc wyrok spadł mi o połowę.

Trudno mi opisać to szczęście jednak to nie był koniec, bardzo szybko z więzienia zamkniętego trafiłem do więzienia pół-otwartego o mniejszym rygorze a także dostałem pracę w warunkach wolnościowych tj. codziennie wychodzę rano do pracy na wolności a wracam o 15.00.

     Wiem, że jestem skazany ale nie jestem potępiony, jak powiedział św. Jan Paweł II.

Mam 34 lata moje życie całkiem się zmieniło, uczęszczam na spotkania Bractwa Więziennego, które to na mnie zrobiło ogromne wrażenie, wspólnie się modlimy, rozmawiamy o Bogu. Może to być dość szokujące, ale w chwili obecnej jestem naprawdę szczęśliwy, bo odnalazłem swoją drogę do Boga, zaufałem Mu i chociaż nadal ciągle upadam to On Pomaga mi się podnieść i wiem, że MA dla mnie Swój plan na moje życie za co dziękuję Mu z całego serca.

Chwała Panu.                                                          Dominik

12 września 2016 roku

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *