Świadectwo Magdy

Mam na imię Magda i od bardzo długiego czasu pragnę podzielić się z Wami swoim przeżyciem dość odległym, bo ze stycznia br.  Pragnę to zrobić, wiec może teraz mi się uda. Otóż w styczniu zdawałam po raz kolejny egzamin z prawa jazdy. Za każdym razem mówiłam do męża –  teraz to już idę na pewno ostatni raz, mam tego dosyć i na pewno nie zdam. Brałam nawet jakieś proszki ziołowe na wyciszenie i uspokojenie, które oczywiście nic nie pomagały. Przyszedł po raz kolejny dzień egzaminu – wstałam rano i ku mojemu zdziwieniu nie byłam zdenerwowana. Jak zawsze, pijąc kawę przy stole, przygotowałam sobie proszki ziołowe. Pomyślałam, że może pomogą tym razem. Parę dni wcześniej dostałam SMS-a od Ani ze słowem: I ukazał mu się Anioł Pana. „Pan jest z Tobą, dzielny wojowniku” nie poddam się trudnościom i zwątpieniu, lecz zawołam „JEZU UFAM TOBIE!”.  Wtedy pomyślałam sobie – o co chodzi? Niechcący skasowałam tą wiadomość, ale właśnie pijąc kawę w dniu egzaminu przypomniałam sobie o tym SMS-ie. Jejku, tam było coś ważnego, wiec szybko napisałam do Ani z zapytaniem, czy ma jeszcze tego SMS-a. Dostałam szybką odpowiedź z tym słowem. Niewiele myśląc, sięgnęłam po Pismo Święte, otworzyłam Je i zaczęłam czytać (popijając kawę, spoglądając na leżące obok proszki). Czytając to słowo, bardzo utkwiło mi zdanie: Pan jest z tobą dzielny wojowniku. Uśmiechnęłam się i pierwsza myśl jaka do mnie przyszła to: TAK, ja  dzisiaj zdam. Nawet powiedziałam sobie pod nosem o nie nie nie proszeczki, za was dziś dziękuje. W cichości serca pomodliłam się, no  i w drogę – na egzamin! Dojechałam i trochę się denerwowałam, ale czułam w sercu pokój. Egzamin miałam wyznaczony na 14:30. O 14:30 cisza, nie wołają. Dalej czas leci –  nie wołają. Wybiła godzina 14.55 – pomyślałam sobie – jak wy mnie nie chcecie to nie, teraz wy poczekacie. Wyjęłam różaniec i zaczęłam odmawiać koronkę, bo właśnie wybiła 15:00. Modliłam się i nie przejmowałam się ludźmi, którzy oczekiwali na egzamin. Mniej więcej o 15:15 słyszę, że mnie wywołują: Magdalena (…)! Pomyślałam sobie – teraz mogę iść. Przywitałam się z egzaminatorem, wsiadłam i zaczęłam podnosić sobie siedzenie. Po chwili słyszę pytanie: pani Magdaleno, co tak wysoko?  Odpowiedziałam: bo tak lubię.  A czy zna pani Pismo Święte? W tym momencie zbaraniałam, jednak ze spokojem odpowiedziałam: no nie całe, ale staram się Je poznawać. Zastanawiałam się, o co gościowi chodzi? Czy to egzamin umiejętności prowadzenia samochodu czy z religii. Po chwili usłyszałam kolejne pytanie: czy zna pani ten tekst „pierwsi będą ostatnimi a ostatni pierwszymi”? Obniżamy ten fotel pani Magdo. Pomyślałam, że świetnie rozpoczęłam ten egzamin. Mimo wszystko przygotowałam się do jazdy i ruszyliśmy. Po prawie godzinie wróciliśmy na plac manewrowy a ja rozpaczliwie  zapytałam: niech pan mi już powie czy zdałam czy nie? On odpowiedział: pani Magdo, ja tyle czasu z panią jeździłem po mieście – jakby pani miała nie zdać… (w tym momencie zrobiłam duże oczy i uśmiech w płaczu). Tak egzamin zakończony pozytywnie. Zaczęłam cieszyć się. Z emocji pogłaskałam pana po ręce i zwróciłam się do niego  per „Ty” – choć pana nie znałam:  niech Ci Pan błogosławi! On uśmiechnął się i powiedział dziękuję, życząc szerokiej drogi. Jeszcze raz powtórzył: proszę pamiętać – pierwsi ostatnimi a ostatni pierwszymi. Tym sposobem, zawierzając cały dzień, ten egzamin – zdałam i szczęśliwa wróciłam do domu.

31 maja 2016 roku

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *